Mamy kolejną nowość na rynku wydawniczym w Polsce, dotyczącą Formuły 1. I jest to pozycja odsłaniająca kulisy padoku.

Takiej książki o F1 jeszcze w Polsce nie było! Giles Richards oddaje głos inżynierom, mechanikom czy technikom, by opowiedzieli, na czym polega ich praca, i jak ogromne ma znaczenie dla końcowego triumfu kierowcy. Dowiedz się, jak trafili do Formuły 1 i jakie niuanse decydują o tym, że ktoś wygrywa wyścig. Wystartowała przedsprzedaż książki „F1 Racing Confidential”, która ukaże się 24 kwietnia nakładem Wydawnictwa SQN.

O książce

Pochodzą z najróżniejszych środowisk, mieli różne dzieciństwo, ale łączy ich jedno: miłość do Formuły 1. W mediach brylują kierowcy, istotną rolę odgrywają również szefowie zespołów. O ludziach z drugiego szeregu mówi się rzadko lub wcale. Ta książka udowadnia, jak wiele znaczą dla tego sportu i jak ciekawą pracę wykonują.

Dyrektor techniczny Mercedesa, który trafił do F1, choć chciał zostać pilotem. Pole position wywalczone dzięki uważnej obserwacji kierunku wiatru przez inżyniera ogumienia. Spisana na chusteczce strategia zakładająca karę przesunięcia o pięć pozycji do tyłu, która pozwoliła Fernando Alonso zachować szanse na mistrzowski tytuł. Naprawa samochodu, która jest jak taniec.
Inżynierowie wyścigowi i aerodynamiki, dyrektor techniczny, finansowy czy ds. marketingu. Kierowca esportowy, mechanicy, technik czy szef akademii kierowców. W tej książce Giles Richards oddaje im głos, otwierając przed czytelnikiem bramy do garażu Formuły 1 i wpuszczając go za kulisy królowej motorsportu. Przekonaj się, kto stoi za sukcesem zespołów i jak ogromna praca musi zostać wykonana, by kierowca F1 święcił triumfy.

Przeczytajcie fragment książki:

W F1 trwa nieustanny wyścig zbrojeń technologicznych, ale w tym sporcie zawsze znajdzie się również miejsce na praktyczną wiedzę i doświadczenie, czego najlepszym dowodem jest Peter Mabon. Co z tego, że po szkole nie miał żadnych konkretnych kwalifikacji? Obecnie od ponad dziesięciu lat pełni obowiązki inżyniera ogumienia w zespołach jako przedstawiciel Pirelli, oficjalnego dostawcy opon dla F1. Mabon jest jednym z najbardziej szanowanych zaklinaczy opon w całym padoku. Dzień w dzień sprawia, że tata jest z niego dumny.

Mabon to ciepły, jowialny i dowcipny facet z dystansem do samego siebie. Rozmowy z nim są pełne śmiechu, odrobiny nonkonformizmu i poczucia humoru szlifowanego na drodze zawodowej, prowadzącej na największą arenę sportów motorowych. Jego podróż okazała się dla niego samego niezwykle korzystna, ponieważ w F1 zdominowanej dzisiaj przez laptopy i analizę danych mało kto jest gotów przeciwstawić się instynktownym, a często wręcz namacalnym decyzjom i praktykom składającym się na pracę Mabona z oponami.

„Owszem, zespoły mają czujniki na samochodach i widzą wszystkie szczegółowe dane na monitorach, ale nigdy nie zaszkodzi dotknąć opony palcem. Poczuć, co się rzeczywiście z tą oponą dzieje”, mówi, łagodnie się przy tym śmiejąc, jak gdyby jego stwierdzenie było zupełnie oczywiste. (…)
„Gdy pit stop się już odbędzie, potrzebujemy czterech okrążeń na kompleksowe sprawdzenie opon. Zostają one dokładnie oczyszczone, żebyśmy mogli ocenić ich zużycie. Te dane są natychmiast przekazywane zespołowi, więc one dysponują pełną informacją pozwalającą prognozować granulkowanie, blistering czy przegrzewanie się opon. Wszystkiego tego dowiadują się od nas po czterech okrążeniach po pit stopie”.

„Właśnie dlatego kierowca, który zjedzie do mechaników jako pierwszy, staje się swego rodzaju królikiem doświadczalnym. Drugi stint może być potem przedłużany właśnie dzięki informacjom pozyskanym po pierwszym pit stopie”.

Rzeczone informacje mogą wpłynąć na wynik wyścigu, w szczególności w tych przypadkach, w których kluczowego znaczenia nabiera strategia. Dowiódł tego choćby Verstappen w Barcelonie w 2016 roku, gdy wygrał swój pierwszy wyścig w F1, popisując się znakomitymi umiejętnościami wyścigowymi oraz w zakresie zarządzania oponami. Zdołał utrzymać wtedy za plecami Kimiego Räikkönena. Mabon był wówczas inżynierem Pirelli oddelegowanym właśnie do Red Bulla.

Może się wydawać, że ostatnie pit stopy w wyścigu oznaczają koniec pracy nad zarządzaniem oponami, jednak Mabon jest człowiekiem zaangażowanym i zdeterminowanym, więc nie umie się tak po prostu wyłączyć. „Po pit stopach moje zadania w zasadzie się kończą, ja powtarzam jednak zespołowi: »Jestem tu dla was, możecie korzystać z mojej pomocy« − mówi. – Pilnuję zatem takich rzeczy jak kierunek wiatru. To aż niesamowite, jak często zdarza się, że zespół wpatruje się w prognozę pogody na laptopie i nie zauważa, że wiatr zaczął wiać z innego kierunku. Taka zmiana może spowodować, że kierowca zblokuje koła, spłaszczy oponę albo popełni jakiś inny, niepotrzebny błąd”.

Mabon ma nosa do takich rzeczy i absolutnie nie należy tego bagatelizować. Mówi się, że to właśnie dzięki niemu w 2019 roku w Melbourne pole position wywalczył Valtteri Bottas. „W Mercedesie powiedzieli mi: »To pole position to bezsprzecznie twoja zasługa«”. Podczas Q3 zmienił się kierunek wiatru, o czym ich natychmiast poinformowałem. Pomiędzy przejazdami zmienili ustawienia skrzydła i potem uznali, że dzięki mojemu spostrzeżeniu wywalczyli pole position”.

Olbrzymie doświadczenie pomaga Mabonowi określać, w jaki sposób kierowca może wykorzystać liczne dane i analizy prowadzone przez niego oraz innych inżynierów Pirelli. (…)

„Mam pełną świadomość, że jestem jedną z dziesięciu takich osób na świecie. Inżynierów ogumienia w F1 jest tylko dziesięciu i to daje mi szczęście – mówi z cichą, ale zupełnie uzasadnioną dumą. – Naprawdę jestem z tego dość dumny, zwłaszcza, że tego nie planowałem. Myśl o tym, że pracuję w F1, do dziś wydaje mi się trochę absurdalna. Zajmowałem się wcześniej różnymi rzeczami, najlepsze jest w tym jednak to, że zawsze pracowałem w zespole. Zawsze powtarzam, że możliwość pracy w zespole to prawdziwy zaszczyt”.